czwartek, 8 września 2011

Szewc z Mikołajskiej

Dawno dawno temu (było to za króla Kazimierza, co Polskę w kamieniu zabudowaną zostawił) pewien ubogi szewc mieszkający na ul. Mikołajskiej w Krakowie, jak co niedzielę udał się do Kościoła na mszę. W czasie modlitwy strasznie płakał do Najświętszej Panienki skarżąc się na swoją biedotę i brak środków na utrzymanie licznej rodziny. W tym momencie Matka Boska zeszła z obrazu i szepnęła mu, by zabrał wszelkie wartościowe dary i wota, które wierni Jej przynoszą. Uradowany szewc, na oczach całego miasta, w czasie mszy zaczął zbierać dary zgromadzone przy ołtarzu. W szybkim czasie został oczywiście pojmany za kradzież, bowiem reszta wiernych Matki Boskiej nie widziała... Przybyli na sąd świadkowie twierdzili jednak, że szewc dobry, poczciwy i prawdomówny, zatem skłamać nie mógł. A i duchowni przyznali, że objawienia zdarzają się przeważnie ludziom prostym. W zaistniałej sytuacji sąd nie skazał biednego szewca, jednak kazał mu zwrócić wota i podpisać dokument, który głosił co następuje:

Obiecuję, że już nigdy nie będe przyjmował żadnych darów od świętych, a zwłaszcza od Matki Boskiej.
xxx

Dokument ten, podpisany trzema iksami przez Szewca z Mikołajskiej znajduje się w Archiwum Miasta Krakowa. Kiedy go oglądałam, nie przypuszczałam, że sama kiedyś będę tam mieszkać... Może pójdę do Mariackiego i pomodlę się do Najświętszej Panienki - i dostanę pieniądze na czynsz? :) Ech...