środa, 10 sierpnia 2011

To był dobry dzień.

W dzisiejszej pogoni za lekarzami (kiedyś o zdrowie trzeba zadbać) spotkałam w mieście moją pokrewna duszę, a zarazem człowieka od którego czerpię wiele dla swojego warsztatu literackiego. To mielecki poeta, rzeźbiarz, artysta w każdym calu, a dla mnie - Czarodziej. Ów Czarodziej to Andrzej Ciach. Zatrzymaliśmy się w biegu na szybkiej kawie. Z mlekiem i cukrem. Mleko było tłuste, więc i kawa słodka, jak na kawę. Dobra kawa. Andrzej powiedział mi kilka słów o swoim przyjacielu, innym mieleckim artyście, który dawno temu zaginął i teraz, po 30 latach został odnaleziony. Ale tę historię opiszę innym razem. To był dobry dzień. Andrzej jest zainspirowany i wciąż pisze. A dzięki niemu i ja. Będzie piosenka... :)

A tymczasem jeden z moich ulubionych tekstów Andrzeja:

Kiedy będę naprawdę już stary
Najbardziej potrzebny sobie
Nie chcę szczęścia szukać w aptekach
Poza tym nie wiem co zrobię

Może będę się włóczył ulicą
Ale kumpli nie będzie już w mieście
Więc usiądę wygodnie w fotelu
I sobie umrę nareszcie

Stanę w boskim tam Super Samie
Najzwyczajniej po piwo i pamięć
Albo będę jadł szynkę jak głupi
Potem mogę nawet się upić

A gdy najem się już i popiję
Niebo zdziwi się - przecież nie żyję
Ja już takie mam przyzwyczajenia
I nie będę nagle ich zmieniał

Jeśli wzburzy się Anioł Gabriel
Gdy na lekcję nie zjawię się śpiewu
Powiem: ja się tu nie prosiłem
I w ogóle nic mi do tego

Pójdzie Pan Bóg po rozum do głowy
Nie pasuje tu do nas ten nowy
Jego dusza nazbyt jest żywa
Więc z powrotem i dajcie mu piwa

A to piwo będzie przepyszne
Ja sam jeszcze jakoś się wślizgnę

Dla zainteresowanych - strona Andrzeja: http://ciach.art.pl/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz